Polskie Towarzystwo Meteorytowe

 
 
Informacje o Towarzystwie / Załoga

Stanisław G. Mendys

Mieszkam w Warszawie, w dużej dzielnicy mieszkaniowej Stegny,  pełnej zieleni. Po pracach budowlanych  zostały tu liczne, różnorodne erratyki  przyniesione przez lodowiec ze Skandynawii.

Kiedyś nabyłem poszukiwacz metali, który pozostawał praktycznie niewykorzystany do czasu,  gdy w telewizji  zobaczyłem poszukiwaczy meteorytów w Andach posługujących się podobnym narzędziem. To był właściwy impuls.

Jako emerytowany inżynier włókiennik i pracownik handlu zagranicznego nie miałem do czynienia z minerałami, astronomią i meteorytami,  zainteresowałem się jednak tymi dziedzinami, pierwszym podręcznikiem były dla mnie  „Nieziemskie skarby” Andrzeja S. Pilskiego.  Zobaczyłem i nabyłem swój pierwszy meteoryt – NWA 869,  a następnie Benguerir, do nich ogranicza się na razie moja kolekcja.

Rozpocząłem organizację  mini-laboratorium petrograficznego zaczynając od kompletowania odczynników chemicznych do analizy (dziedzina bliska z czasów studiów).  Nabyłem komplet pilniczków diamentowych, przystąpiłem do budowy piły – przecinarki kamieni oraz niskoobrotowej  szlifierki w oparciu o wzory znalezione w internecie (w tym autorstwa Marcina Cimały).  Po wielu modyfikacjach  narzędzia te jakoś służą.  Kolejna inwestycją był mikroskop Zeissa z lat 60,  który wymagał wielu przeróbek: oświetlenie halogenowe, oświetlenie przy świetle odbitym, filtry polaryzacyjne,  stolik obrotowy – w zamierzeniach  soczewka Bertranda (mikroskop mimo że wiekowy dysponuje światłem równoległym i zbieżnym a także oświetleniem w ciemnym polu). Korzystam m. in. z  podręcznika „Mineralogia ogólna”. Właśnie wypiłowałem ręcznie pierwszą płytkę cienką (grubość tymczasem 0,4 mm) i jestem zachwycony grą kolorów przy skrzyżowanych nikolach – kamień oceniony przez specjalistów jako artefakt nagle ożył.   

Poszukiwania kontynuuję w bezpośrednim sąsiedztwie Stegien oraz w okolicach rodzinnego Jasła na Podkarpaciu. Zdarza się, że potykam się o jakiś kamień od dawna, gdy go przyniosę do domu okazuje się, że to ciekawy okaz. Na meteoryt – taki sprawdzony – jeszcze chyba nie natrafiłem ale nie rezygnuję. Na sukces trzeba popracować. Ostatnio przyniesione kamienie to troktolit/pstrągowiec oraz dziwny bazalt (magnetyczny) – na zgładzie pod mikroskopem pasiasty, miejscami czarny, miejscami biały, obydwa czekają na zbadanie.

Uczestniczyłem w Konferencji Meteorytowej w Warszawie oraz w Seminarium Meteorytowym w Olsztynie.

Posługuję się językiem angielskim, francuskim, niemieckim.  

Kontakt: tan.endys@neostrada.pl


Stronę przygotował: Jarosław Bandurowski