I.M.C.A. |
||
IMCA
Insights – grudzień 2008 Wszystko robi się kiedyś po raz pierwszy i dla mnie była to pierwsza wizyta na słynnych Monachijskich Targach Minerałów, które odbywały się w roku 2008 po raz czterdziesty piąty od 31 października do 2 listopada. Słyszałem i czytałem o nich mnóstwo, więc chciałem sam zobaczyć, jak wyglądają te największe na świecie targi minerałów. Przygotowując się do targów byłem zaskoczony widząc, jak wielu sprzedawców zamierza wystawić swe towary na 33000 m² powierzchni – około 90 z nich zadeklarowało, że będzie miało w ofercie przynajmniej trochę meteorytów lub związanych z nimi przedmiotów.
Wasiliewowie z meteorytami i moldawitami Ze względu na pracę mogłem odwiedzić targi tylko w sobotę, dlatego ominęło mnie doroczne, piątkowe meteorytowe przyjęcie w “Fliegerbräu”, tradycyjne miejsce spotkań wszystkich meteorytowych aficionados. Wyjechałem z domu w sobotę, wczesnym rankiem, z kilkoma kolegami, bardziej zainteresowanymi minerałami niż meteorytami. Gdy przybyliśmy na tereny targowe na dawnym lotnisku München-Riem, byłem zaskoczony widząc tłumy ludzi zmierzające w kierunku wejścia. W holu wejściowym ludzie stali w długich kolejkach do kas biletowych mając nadzieję, że będą szybko obsłużeni – zanim z pobliskiej stacji metra nie przybędzie kolejna porcja tłumu. W tym roku, w ciągu trzech dni odwiedziło targi 45000 gości, ale na szczęście tereny targowe są wystarczająco duże i tylko od czasu do czasu tworzyły się korki w przejściach między halami wystawowymi. Szkło i
żelazo… Aby nie wędrować bez celu po terenach targowych, musiałem przygotować plan, który pozwoliłby mi zobaczyć i dotknąć jak najwięcej meteorytów – i w końcu kupić ten czy inny kamień z kosmosu. Na początku wyznaczyłem sobie limit, który przekroczyłem tylko nieznacznie, chociaż było to bardzo trudne. Wobec 1100 sprzedawców z 56 krajów i ich bogatej oferty minerałów, skamieniałości i kamieni szlachetnych trudno było zachować rozsądek. Andi
Gren i Olaf Gabel
W pierwszej
hali wystawowej, A6, było tylko kilka stoisk z meteorytami. Warto jednak
było odwiedzić stoisko Andi Grena i Olafa Gabela – obaj oferowali duży
wybór meteorytów, tektytów i impaktytów. Poza tym odniosłem wrażenie, że
ta hala była spokojniejsza niż pozostałe – większość gości gromadziła
się w dwóch pozostałych halach.
Muonionalusta – ‚Szwed’
Nie da się
wymienić wszystkich meteorytowych dealerów, którzy tam byli – nawet
wyliczenie tylko najlepszych nie nakreśliłoby pełnego obrazu tych
targów. Skoncentruję się więc na kilku dealerach szczególnie ważnych dla
mnie i proszę o wybaczenie tych wszystkich, których nie wymieniłem. Stefan
Ralew i Martin Altmann czyli ‚Chladni's Heirs’ Stoiska Martina Altmanna i Stefana Ralewa, znanych jako “Chladni's Heirs”, nie dało się nie zauważyć z powodu naturalnej wielkości tekturowego astronauty. Oprócz słynnych pudełek z małymi próbkami księżycowych i marsjańskich meteorytów oferowali oni także duży wybór większych okazów wystarczająco dobrych, by ślinka ciekła każdemu doświadczonemu kolekcjonerowi. Jednak krótki rzut oka do portfela wstrzymał plany dalszych zakupów i tylko stałem tam podziwiając te wszystkie wspaniałe okazy. Gwoździem programu był w tym roku świeżutki brachinit, NWA 5471, o całkowitej łącznej wadze tylko 538g, który “Heirs” oferowali po bardzo przystępnej cenie. Rzadkie
meteoryty u „Chladni's Heirs“ Głównymi tematami tegorocznych targów były Złoto Alp i Minerały i skały Australii, przedstawione na specjalnych wystawach. Przepiękne opale przeplatały się z ogromnymi samorodkami złota. Przy wejściu na targi wystawione było ośmiotonowe „tygrysie oko” i oczywiście było także całkiem sporo australijskich meteorytów i tektytów. W jednej gablocie był wspaniały zestaw australitów o kształtach guzików z kołnierzem, których jakość spowodowałaby szybsze bicie serca u każdego kolekcjonera. Prócz nich było kilkanaście okazów Henbury w towarzystwie znacznie większego, całkowitego okazu Mundrabilli. Ogromna płyta Mundrabilli była jedną z głównych atrakcji targów i pożądanym tłem do zdjęć.
Wspaniałe tektyty z Australii
Jak zawsze
nasi przyjaciele z Afryki północno-zachodniej mieli na stołach duży
wybór przeważnie niesklasyfikowanych meteorytów. Chociaż Hmani musieli w
ostatniej chwili odwołać przyjazd, to inni marokańscy dealerzy mieli na
sprzedaż mnóstwo atrakcyjnych okazów, tak jak Mohamed Ismaily 15 kilo
nowego pustynnego meteorytu żelaznego. Hans
Koser i jego 2,2 ton żelaza Wędrując przez rozległe hale spotykałem niejedną znajomą twarz i kilkunastu meteoryciarzy, którzy w tym roku nie wystawiali się jako sprzedawcy. Mirko Graul, ekspert od meteorytów żelaznych z Bernau koło Berlina, wędrował szybko przez tłum skupiając wzrok na nowych meteorytach żelaznych. Odwiedziłem także na krótko Gabriele i Dietera Heinleinów – mieli w tym roku ładną gablotę z “Niebiańskimi skarbami Australii”. To właśnie Dieter wywołał moje zainteresowanie meteorytami wiele lat temu. Stoisko
Mohameda Ismaily
Na mnie, jako
nowicjuszu, monachijskie targi wywarły ogromne wrażenie. Oprócz wielu
małych meteorytów kamiennych i żelaznych przywiozłem do domu ważącą
ponad 500 g główną masę NWA 4913 – pięknego chondrytu H3 z interesującym
ciastem skalnym. Trzeba było trochę się potargować, by uzyskać rozsądną
cenę za ten okaz, ale naprawdę lubię tę atmosferę negocjacji, która
przypominała mi bardzo ducha marokańskich bazarów.
Author i Hanno Strufe przy stoisku Mohameda Ismaily |