I.M.C.A.
International Meteorite Collectors Association
Polski Serwis Meteorytów

 

Ozdoba

 

Targi meteorytowe Tucson 2007
Mark Bostick
www.meteoritearticles.com

Wyjazd na doroczne targi minerałów w Tucson daje mi pretekst do odwiedzenia także innych miejsc. Tego roku, razem z moim najstarszym bratem Johnnym Bostickiem, wyjechaliśmy z Wichita, Kansas kierując się najpierw do Roswell w Nowym Meksyku. Roswell zasłynęło z pojawienia się UFO w 1947 roku. Od momentu, gdy koło tego miasteczka rozbił się wojskowy balon doświadczalny, Roswell stało się najczęściej wymienianym miejscem pojawienia się "UFO" i przekształciło to zdarzenie (czy też jego brak) w źródło dochodów.

Przybyliśmy do Roswell i na jego Główną Ulicę we środę 31 stycznia, 2007 roku. Zajrzeliśmy do miejskiego biura informacyjnego i dowiedzieliśmy się, że miejscowe Międzynarodowe muzeum UFO za godzinę zamykają, wiec pognaliśmy do muzeum. Nie jest ono duże, ale na obejrzenie zostało nam tylko pół godziny. Jeszcze niedawno wstęp był bezpłatny, ale już nie jest. Opłata nie jest wygórowana: $5.00 dla dorosłych i $3.00 dla emerytów. Ponieważ przybyliśmy krótko przed zamknięciem, pan w kasie był tak uprzejmy, że uznał nas za emerytów i wraz z bratem obeszliśmy szybko wystawy. Zrozumiałe, że nie miałem czasu zapoznać się z nimi dokładnie, ale stwierdziłem, że są ładne, a najatrakcyjniejszym eksponatem jest „kosmita” w rurze z żelem (czy czymś w tym rodzaju). Wystawy zawierały głównie malowidła i rzeźby dotyczące wypadku w Roswell oraz wiele oryginalnych obrazów o tematyce kosmicznej.

McDonald w Roswell

Miasteczko Roswell jest udekorowane motywami kosmitów i UFO. Na przykład latarnie uliczne mają głowy kosmitów, a McDonald ma kształt UFO. Po spytaniu paru mieszkańców, czy widzieli kosmitę lub UFO stwierdziłem, że takie pytania wcale ich nie bawią, i że nikt z pytanych nie miał pozaziemskich przeżyć. Chciałem dostać trochę pamiątek z kosmitami i zatrzymaliśmy się przy jednym z chyba tuzina sklepów sprzedających wyłącznie takie rzeczy. Kupiłem parę drobiazgów, jak koszulka i breloczek do kluczy. Mój brat kupił prawo jazdy kosmity i świecącą piłeczkę z rysunkiem kosmity. O ile obywatele miasteczka nie przepadają za pytaniami o kosmitów, to miejscowa izba handlowa z pewnością to lubi.

Warto zauważyć, że Roswell ma doroczny festiwal UFO, który w tym roku będzie od 5 do 8 lipca. Mogłoby to być dobre miejsce do handlowania meteorytami, ale dla mnie nakłada się to na festiwal meteorytowy w Haviland, Kansas. Ponieważ zamarudziliśmy w Roswell, do Tucson dotarliśmy dopiero pod wieczór następnego dnia.

We czwartek późnym wieczorem odbyło się w Tucson pierwsze nieformalne przyjęcie IMCA (http://www.imca.cc/). Do Tucson zdołała dotrzeć tylko dwójka członków Zarządu IMCA, Pani Prezes Anne Black i ja. Ponieważ Anne miała stoisko i musiała się nim zająć, zadanie zrobienia rezerwacji, wyboru czasu i miejsca spadło na mnie. Przyjęcie zaplanowano na 20:30 w meksykańskiej restauracji La Fuentes, dawnym miejscu przyznawania nagród Harveya. Wybór znakomity, ponieważ jest ona blisko targów i to miejsce jest znane meteoryciarzom. Dotarłem tam krótko przed 20:00, po krótkiej wizycie w pokoju Anne, i spotkałem przed drzwiami Tima Heitza z żoną Pat. Mark Bowling, który także przybył wcześniej, siedział przy barze. Zgromadzenie było niezbyt liczne, ale to było po raz pierwszy i nie było szerszej informacji o spotkaniu. Poza wymienionymi wyżej pojawili się Don Edwards, Bob Holmes, Maria Haas, Doug Dawn, Anne Black, Johnny Bostick, Greg Hupe, Stefan Ralew, Andi Gren, Martin Altmann, Mike Jensen i Bill Jensen. Na krótko wpadł Hans Koser. Popijaliśmy margaritas i słuchaliśmy mariachi band. Obok mnie był Martin Altmann i Mike Jensen. Nie od razu skojarzyłem, że Martin to Martin Altmann, ponieważ był on pierwszy raz w Tucson, a ja jeszcze nie byłem na europejskich targach. Przyjęcie było udane i wszyscy wydawali się zadowoleni. Była to dobra okazja dla członków IMCA, aby się wzajemnie poznać i myślę, że możemy to organizować co roku.

W piątek zabrałem się w końcu za zwiedzanie targów, co oznaczało pójście prosto do Inn Suites. Ponieważ ulokowała się tam większość dealerów meteorytów, ten hotel stał się ośrodkiem meteoryciarzy. Byli tam Ahmed Pani (pokój 111), Alain & Louis Carion (pokój 123), Anne Black/McCartney Taylor/Geoff Notkin/Steve Arnold (pokój 230), Marvin Killgore (pokój 125), Michael Farmer/Eric Olson (pokój 184), trójka Chladni's Heirs czyli Martin Altmann, Stefan Ralew i Andi Gren (pokój 335), Raouf Ismail (pokój 102), Labenne’owie (pokój 118), Eduardo Jawerbaum (pokój 311), Bill "Rusty" Mason (sala balowa) i Fred Olson na parkingu (sprzedający pudełka). Poza nimi można było spotkać wielu meteorytowych gości przemierzających hotelowe korytarze.

Przybyliśmy do hotelu rano, by wspólnie zjeść śniadanie. Inn Suites ma jeden z najlepszych barów śniadaniowych i trudno by było go zignorować. Siedliśmy obok Billa "Rusty" Masona i George’a Wintersa, sekretarza i skarbnika Association of Applied Paleontological Services. Bill zawsze witał mnie ciepłym spojrzeniem i miłymi słowami, więc miło było pogawędzić z nim chwilę. Gościłem wcześniej na paru spotkaniach miłośników skamieniałości, więc widziałem już wcześniej George’a w jego roli. Był całkiem sympatyczny i cieszyła mnie rozmowa z nim podobnie jak wafle. Hmmmm.

Ahmed Pani z paroma znakomitymi meteorytami

Pierwszym pokojem, jaki odwiedziłem w Tucson, nie licząc krótkiej wizyty u Anne poprzedniego dnia, by powiedzieć "jestem", był pokój Ahmeda Pani. Pewnie dlatego, że był z brzegu, ale w zeszłym roku znalazłem u niego parę fajnych rzeczy i nie inaczej było tym razem. Należą do nich Sikhote-Alin, który jest idealnym kryształem (http://www.meteoritearticles.com/colsikhote31gcrystal.html), częściowa płytka NWA 778, (El Mahbas) (http://www.meteoritearticles.com/colnwa778.html) i orientowany marokański meteoryt o ładnym kształcie (http://www.meteoritearticles.com/colmoroccan89g.html). Pani dał memu bratu naszyjnik z amonitów, a dla mnie ładny granat z Austrii. Był to bardzo ładny gest.

Upominki są jednymi z najprzyjemniejszych rzeczy, jeśli chodzi o targi (przynajmniej dla mnie). Mam już parę tuzinów rzeczy, które dostałem na targach w Tucson. Niektórzy dają mi próbkę towaru, inni dają, bym wrócił do nich za rok, albo ponieważ jestem Mark. (To ostatnie jest dla mnie najlepszym powodem.) Najfajniejszymi upominkami w tym roku były 2007 Tucson Campo breloczek do kluczy od Hansa Kosera i 2007 szklanka wina od Blaine Reeda.

Skoro mowa o Hansie, był on w Inn Suites w tym samym miejscu, co w poprzednich latach. Mnóstwo ładnych, dużych Campos za bezcen; te ładne małe „kryształy” Campo, o których słyszałem, że tworzą się, gdy okaz zanurza się w ciekłym azocie i rozbija, trochę Bendego i różnych minerałów. Skończyło się na woreczku małych Campo i drugim z Bendego. Trochę zakupów do sprzedaży na eBayu. Hans oferował także kilkanaście ładnych minerałów....ziemskiego rodzaju. Dziwne, ale niektórzy ludzie też je kupują, jak sądzę.

Ekipa Chladni's Heirs: Stefan Ralew, Martin Altmann i Andi Gren

Trójka z Chladni's Heirs czyli Martin Altmann, Stefan Ralew i Andi Gren mieli bogatą ofertę różnych achondrytów, w tym trochę ładnych okazów księżycowych, kilka historycznych meteorytów i spory wybór marokańskich meteorytów. Martin, który jest praktycznie ich rzecznikiem, był ubrany jak pianista, Stefan, najbardziej doświadczony z tej grupy, prawie się nie odzywał, a Andi wyglądał na łagodnego olbrzyma...z irokezem. Z przyjemnością wymieniałem emaile z tą trójką od lat i poznanie ich bliżej tylko utwierdziło moje przekonanie, że są to dobrzy, godni zaufania kolekcjonerzy i klienci.

Na krótko zatrzymałem się w pokoju Raoufa Ismaila, który miał ładne Tatahouiny, oraz u Bruno Carine Fectayów, którzy oferowali wszystkiego po trochu. Anne Black dzieliła pokój z McCartney Taylorem, Geoffem Notkinem i Steve Arnoldem. Anne miała (i ciągle ma) ładną ofertę różnych płytek cienkich i meteorytów od micromountów po okazy muzealne. McCartney Taylor miał ładne znaleziska z Teksasu i Meksyku, Geoff Notkin trochę ładnych płytek czysto żelaznego Brenhama, każda z certyfikatem Brenham Meteorite Company. W ofercie było także kilka ładniejszych, dużych Brenhamów.

Edwin Thompson i jego syn Patrick

Po powrocie do pokoju Anne, wspólnego tematu dla mnie i innych, spotkałem jedną z najnowszych mieszkanek Tucson, Leigh Anne DelRay, która uściskała mnie na powitanie. Później nakłaniała mnie do kupienia jednego z jej naszyjników. (Nie ma problemu.) Naszyjnik miał Canyon Diablo w kształcie konika morskiego, nanizany razem z paciorkami tygrysiego oka i paroma drewnianymi paciorkami z gwiazdami na nich. Po wzięciu naszyjnika powędrowaliśmy z Leigh Anne i byłym dyrektorem IMCA, Donem Edwardsem, do pokoju Edwina Thompsona (czyli E.T.). ET był ze swym synem, Patrickiem Thompsonem. Edwin Thompson oferował na sprzedaż wiele książek ze swej ogromnej kolekcji. Myślę, że mam 300 książek o meteorytach, a jednak brakuje mi dobre 2/3 tego, co widziałem w jego gablotach. Jest to bardzo imponujący zbiór. Poza tym miał duży wybór płytek cienkich (włącznie z Essex, meteorytem, który kupiłem od znalazcy), trochę NWA CV3, kilka monet z meteorytem Nantan (które pomagałem zrobić), trochę Gao z ładną skorupą i inne. Kupiłem dość cienką piętkę tego NWA CV3.

Marcin Cimała i jego meteoryty

Przy stoisku obok pokoju E.T. był Marcin Cimała z Polandmet (http://www.polandmet.com/). Marcin oferował różne sklasyfikowane NWA i kilka znalezisk i spadków takich jak Morasko i Thuathe. Wziąłem małą piętkę NWA 4438, L3.1 z zielonymi chondrami.

Spędziłem trochę czasu w pokoju Mike Farmera i Erica Olsona. Spotkałem tam kolekcjonera Dave Carothersa, który swój pierwszy meteoryt kupił ode mnie. Próbowałem zrzucić odpowiedzialność za nałóg meteorytowy na Mike’a, od którego ja kupiłem pierwszy meteoryt, ale nie miał ochoty się do tego przyznawać. Dave, jeśli kiedykolwiek zdarzy ci się wykrzykiwać w nocy dziwne, obce nazwy lub bredzić coś o chondrytach węglistych, to przepraszam. Mike namówił mnie na mały fragment Moss ze skorupą i zamówił pizzę, co skłoniło mnie do nieco dłuższego pobytu u niego.

Od lewej: Dave Carothers, Eric Olson i Mike Farmer

W piątkową noc odbywały się ósme, doroczny Meteorytowe Urodziny i ceremonia wręczenia nagród Harveya. Odbywało się to w barze Hollywood, w Arizona Plaza Hotel, czyli, jak większość z nas nazywa to miejsce, w Vagabond. Liczba uczestników tego przyjęcia, na którym nie wypada nie być, co roku się zwiększa i tym razem nie było inaczej. Taszczyłem ze sobą torbę z prezentami dla solenizantów Steve Arnolda i Geoffa Notkina, okazy na wymianę z Robertem Verishem i mnóstwo ciężkich impaktytów dla Arta Ehlmanna, wskutek czego bolały mnie ramiona.

Przyjęcie urodzinowe: solenizanci Steve Arnold (z lewej) i Geoff Notkin; z prawej autor.
Fot. Keith Vazquez

Najważniejsze podczas Urodzin, przynajmniej dla mnie, było otrzymanie nagrody Harveya za moją stronę internetową i za pracę w Kansas Meteorite Society (http://www.meteoritearticles.com/colharveyaward2007.html). Zadedykowałem tę nagrodę memu dobremu przyjacielowi i współzałożycielowi Kansas Meteorite Society, Jerry Calvertowi. Chciałbym także podziękować Steve’owi, Geoff’owi i Philowi Mani za ich pracę w terenie i w mediach w Kansas w ostatnich 18 miesiącach, o której większość miłośników meteorytów nie wie. Wierzę, że to pomogło otworzyć drzwi dla Kansas Meteorite Society, na co wskazuje bardzo napięty plan naszych zajęć na najbliższe kilka miesięcy. Kontynuujcie gwiezdną pracę chłopcy, jest to doceniane.

Przyjęcie skończyło się późno w nocy i tym razem nie zostaliśmy wyrzuceni przez barowych goryli z ponurymi gębami (jak w zeszłym roku). Rozmawiałem krótko z szefem, który stwierdził nawet, że byliśmy "sympatyczną" grupą.

Sobotę zacząłem znów od Inn Suites. Przybyłem zanim pokoje zostały otwarte i zastałem  Jima Tobina siedzącego sobie na tarasie. Razem z bratem opowiedzieliśmy o naszej wycieczce do Roswell, a Jim opowiedział o odwiedzeniu z Paulem Harrisem okolicy Area 51.

Marvin Killgore i dziesięciokilowa płyta pallasytu Fukang

Tego dnia rano przechodząc obok pokoju Marvina Killgore spotkałem Johna Birdsella z Arizona Skies Meteorites. Gdy rozmawialiśmy, Marvin wyszedł ze swego pokoju z dużą, drewnianą skrzynią, która otworzył przed nami. Wewnątrz była, zdumiewająca, ogromna ~10 kg. płyta pallasytu Fukang. Została dopiero co odcięta, wiec nie była jeszcze wytrawiona, ale i tak było na co popatrzeć. Faktycznie był to najlepszy okaz meteorytu, jaki widziałem na targach. (Pewnie parę głównych mas księżycowych miałoby większą wartość, ale gdybym miał wybierać....)

Znów spotkałem Leigh Anne i postanowiliśmy wybrać się do Ramada Inn by razem obejrzeć pokój Blaine Reeda. Po drodze zauważyłem bardzo ładnie wyglądający marokański meteoryt. Ładny kamień w kształcie UFO, który, jak się później okazało, ważył 41,5 gramów. Normalnie porównałbym go z osłoną termiczną, ale że właśnie odwiedziłem Roswell, więc jest to moje meteorytowe UFO (http://www.meteoritearticles.com/colmoroccan41g.html). Spytałem ile kosztuje, ale marokański sprzedawca Mohammad rozmawiał z Jackiem Schraderem i jego synem, więc poszedłem dalej. Nie uszedłem daleko, gdy Mohammad zawołał mnie i zaczęliśmy się targować o ten kamień. Zaproponowałem $20, on zażyczył sobie $100. Zgodziliśmy się na $50 (....a może to było $40?). Mohammad także skomplementował moją "piękną żonę" Leigh Anne i zaprosił na poszukiwania meteorytów w Afryce. Jego broszura o polowaniu na meteoryty pokazywała rodzinne wielbłądy i pojazdy terenowe.

W pokoju Blaine’a był spory ruch, gdy przyszedłem, ale wkrótce pojawił się Mike Martinez, wiec poszedłem z nim do pobliskiego Burger King. Dopiero co jadłem, więc wypiłem tylko jakiś sok, gdy Mike jadł i obgadaliśmy miniony rok. Wróciłem do Blaine'a i wziąłem kilka okazów włącznie z 92,3-gramową płytką Belle Plaine, meteorytu znalezionego około 20 mil na południe ode mnie, płytke Davy (b) i szklankę meteorytowego wina Tucson 2007.

Po powrocie do Inn Suites spotkałem Jima Kriegha, Twink Monrad i Richarda i Dorothy Nortonów. Dorothy miała ze sobą próbny egzemplarz nowej ksiązki Nortona. Jeden rozdział, jak się okazuje, będzie bardzo przydatny dla mojego kolegi fanatyka płytek cienkich z ładnym przewodnikiem do identyfikacji chondr. Nortonowie byli jak zawsze uprzejmi i chwalili moją stronę internetową. (Rozmawiając z Dorothy zawsze mam wrażenie, że rozmawiam z moją mamą.)

W sobotnią noc odbyła się aukcja, którą prowadził Michael Blood. Jego aukcja jest najstarszą z aukcji meteorytowych i jeszcze raz zaangażował mnie jako pomocnika. Twink Monrad przyniosła duży placek udekorowany jak obszar rozrzutu Gold Basin. Ten placek stał się dorocznym wydarzeniem dla Twink i jest jednym z tych miłych dodatków do wielkiego widowiska. W tym roku wewnątrz placka były trzy małe, dobrze udokumentowane okazy Gold Basins zawinięte w folię i upieczone razem z nim. Pierwszy znalazła najmłodsza córka Steve Arnolda. Ogłosiłem to „znalezisko” tłumowi przybyłych, ale nie słyszałem, kto znalazł pozostałe. Miejmy nadzieję, że znaleziono je bez problemów.

Dave Carothers także pomagał podczas aukcji i było przyjemnie z nim pracować. Muszę się przyznać, że byłem nieco zawiany, bo postawił mi parę piw. Dave był jednym z wielu nowicjuszy na targach w Tucson. Mam nadzieję, że nie odstraszyliśmy go od przybycia za rok. Zwykle jest przynajmniej jeden okaz, o który dwaj licytujący walczą zawzięcie. W tym roku była to płytka, 0.55g, Burnwella, o którą walczyli planetarny kolekcjoner Howard Wu i prowadzący aukcję.

Michael był tak uprzejmy, że przerwał aukcję, by zaoferować kilka rzeczy z ostatniej chwili na fundusz Waltera Brancha. Para plakatów, sądzę, że dana przez Michaela, została podpisana przez wszystkich obecnych. Jeden dla Waltera a drugi dla wygrywającego licytację, przy czym uzyskana suma idzie na fundusz Waltera Brancha. Podpisany plakat sprzedano za $275 dla hojnego Freda Halla. Zlicytowano także parę innych rzeczy, w tym butelkę wina skażonego Marsem, którą dał Greg Hupé, i jakiś trzeci okaz o ile dobrze pamiętam. Udało mi się tylko raz wygrać aukcję. Ładna, 4.35 gramowa płytka NWA 2130, chondrytu L3.5 czyli pełna chondr. (http://www.meteoritearticles.com/colnwa2120.html)

Inni kolekcjonerzy i dealerzy, z którymi miło rozmawiało się na targach, to (ale nie tylko): Moni Waiblinger-Seabridge, Robert Haag, Rob Matson, Pat Brown, Jake Pelletier, Philip Mani, Rob Wesel i Jason Philips. Jestem pewien, że zapomniałem o paru osobach, więc proszę mi wybaczyć.

Wśród tych, których nieobecność była zauważalna, był Dean Bessey, Paul Harris, Adam Hupé, Darryl Pitt, Oscar Turone, Ron Hartman i David Weir. Mimo ich braku liczba miłośników meteorytów na targach była większa niż kiedykolwiek wcześniej.

Autor, a za nim Wielki Kanion

Opuściliśmy targi w niedzielę rano i wybraliśmy się do Wielkiego Kanionu. Była to moja trzecia wizyta w kanionie, ale pierwszy raz było dobre, dzienne światło. Raz byłem po ciemku, gdy było trudno zobaczyć coś na dziesięć stóp przed sobą. W kanionie nie ma żadnych świateł  i zobaczenie drugiego brzegu oddalonego o 10 mil było zupełnie niemożliwe. Gdy zwiedzaliśmy Park Narodowy robiąc sobie zdjęcie ze strażnikiem (tego w Kansas nie zobaczysz), robiąc zdjęcia innym turystom (ich aparatami) i podziwiając krajobraz, Indianapolis Colts pokonali Chicago Bears w walce o Super Puchar.

Kontynuuję więc moją serię odwiedzania targów w Tucson kosztem oglądania Super Pucharu. Do zobaczenia w 2008 roku.